Opowiadanie o Królewskich dedykuję Królewskiej ;)

Tyśka, para Ti ;*

2. Zaskocz mnie.

Gdy weszłam do domu na zewnątrz było już ciemno.
-Cześć, kochanie. - Tato pocałował mnie w czoło, gdy usiadłam obok niego na kanapie. - Jak minął dzień?
-Burzliwie - oparłam głowę na jego ramieniu.
-Dla ciebie czy dla innych?
-Dla mnie - mruknęłam.
-Reszta żyje? - zaśmiał się.
-Ledwo. Coś do żarcia jest? - wstałam i ruszyłam do kuchni.
-Jesteś kumulacją wszystkich najgorszych cech tej rodziny - westchnęła mama siedząca przy stole i podała mi talerz ze spaghetti. - Sądziłam, że Nando zaserwował mi wszystko.
-Ciesz się, że nie masz więcej dzieci - zabrałam się za jedzenie. - Wychodzę, wrócę pewnie nad ranem.
-Z kim idziesz? - zerknęła na mnie zza książki, którą czytała.
-Nie wiem. Coś się znajdzie.
-Nie rób głupstw - poprosiła, ale w moim przypadku to jak mówienie do ściany.
-Taaa - mruknęłam. Pożyczyłam od sąsiadki spódnicę i bluzkę, bo ja nie posiadam takich rzeczy. Moje ciuchy to głównie ubrania sportowe, zazwyczaj sygnowane godłem Realu. Chodziłam wiele lat do realowej szkoły, więc weszło mi to w krew. Na uczelni nikt nie dziwi się na mój widok.
Wsunęłam na nogi szpilki (jedyne jakie mam), płaszczyk (cholernie ładny i drogi, ale dostałam go od Nando). Spryskałam się perfumami i wyszłam z domu. Czekał na mnie już Ozil i Calleti.
-Joł, ziom - wsiadłam z tyłu i uśmiechnęłam się szeroko.
-Pasy - mruknął Mesut i ruszył. - Aleś się wystroiła.
-Wyrwę dziś jakiegoś ogiera i przelecę go na miliard sposobów - odparowałam zapinając się.
-Jasne - zarechotał Callejon.
-Moment... - mruknęłam i wyjęłam telefon, który wydzwaniał jak wściekły. - Żesz... - syknęłam i nacisnęłam zieloną słuchawkę. - Tak, Nando? - spytałam i uśmiechnęłam się słodko. Jose roześmiał się wesoło, a Mesut uśmiechnął się pod nosem.
~Co robisz? - spytał inteligentnie mój brat.
-Po co pytasz jak już zapewne gadałeś z mamą i doskonale wiesz? - fuknęłam zła.
~Zachowuj się, co? - syknął.
-Torres! - warknęłam. - A co myślisz, że dziś dla odmiany pójdę do łóżka z pierwszym lepszym? Za kogo ty mnie masz?!
~Unice, nie wrzeszcz tak. Chcę, żebyś nie narobiła przypału.
-Chuj cię obchodzi czy narobię czy nie! Zajmij się czymś pożytecznym, a nie tylko mi ciśnienie podnosisz - burknęłam.
~Będę jutro w Madrycie. Kupić ci coś?
-Wiesz jak nienawidzę gdy mnie sponsorujesz - jęknęłam. - Jestem duża i sama zarabiam!

~Albo pozwalasz, żeby Morata za ciebie płacił - wtrącił.
-Ally to co innego. Zawsze będzie tak, że jako piłkarz będzie zarabiał więcej niż ja. Poza tym, mój kochany bracie, sam odkąd pamiętam płaciłeś za wszystko Olalli!
~Unice, ja nie mówię, że to źle. Wręcz przeciwnie, podoba mi się to, że Morata myśli jak ja i od samego początku pokazuje kto będzie zarabiał na dom i piękną żonę.
-Już mi tu oczu słodkościami nie mydl!  
~Koszulkę z nowego sezonu, Torres?
-Może być, Torres - mruknęłam.
~Domową czy wyjazdówkę? - roześmiał się wesoło.
-Domową, dzięki - uśmiechnęłam się pod nosem.
~Do jutra, sis.
-Pójdziesz ze mną na mecz? - poprosiłam cicho.
~Ally gra?
-Nie wiem, ale prognozy są takie, że zagra.
~Więc, z chęcią, mała. Pa - rozłączył się.
-Bez zbędnych komentarzy, trutnie - warknęłam do dwóch piłkarzy, a oni zarechotali radośnie.



W klubie jak zwykle było ciemno, duszno i głośno. Na powitanie chlapnęłam setkę i bez oglądania się na towarzystwo ruszyłam na parkiet. Zostawiłam Ozilowi swoje rzeczy i miałam w nosie czy Calleti pójdzie za mną. Zakręciłam się kilka razy i wróciłam do stolika.
-Nic - zacmokałam zniesmaczona.
-Bo ogiera zostawiłaś w domu - zauważył Mesut.
-Przecież pełno tu facetów - zdziwił się Callejon.
-Ale nie Moratów - rozłożyłam ręce.
-Idę na łowy - zdecydował Jose i sobie poszedł.
-Do mnie same przyjdą - szepnął Ozil patrząc na ponętną blondynkę, która patrzyła na niego zalotnie. - Sio! - machnął ręką.
-Będę przy barze pić na twój rachunek - poinformowałam go i odeszłam. Usiadłam na stołku, zamówiłam drinka i sączyłam go przez słomkę. Myślałam sobie o niebieskich migdałach, gdy nagle poczułam się bardzo nieswojo. Nie wiem jak to możliwe, bo byłam w tym klubie praktycznie co tydzień i zawsze czułam się tu swobodnie, niemal jak w domu. Rozejrzałam się, ale na pierwszy rzut oka nie dostrzegłam nic nadzwyczajnego. Drugie luknięcie nieco mnie otrzeźwiło... Niedaleko stał chłopak, był oparty o ścianę i wpatrywał się we mnie intensywnie. Wzdrygnęłam się, ale po chwili spojrzałam na niego wyzywająco. Uśmiechnął się delikatnie i włożył ręce do kieszeni... Wyglądał tak nonszalancko i... pociągająco?! Pierwszy koleś od czterech lat, który zrobił na mnie wrażenie! Nawet Ronaldo się to nie udało!
Nagle oderwał się od ściany i ruszył w moją stronę. Udałam, że nic mnie to nie obchodzi i spokojnie sączyłam swojego drinka.
-Cześć - powiedział i usiadł obok mnie. - Nie przeszkadzam?
-Może? - mruknęłam i zerknęłam na niego zza swoich zajebiście długich rzęs. Jak dobrze, że je wyjątkowo podmalowałam!
-Co mam zrobić, żeby nie przeszkadzać? - pochylił się nieco, a do moich nozdrzy dotarł jego męski zapach. Wciągnęłam go głęboko do płuc, zaciągając się niczym papierosem.
-Zaskocz mnie - założyłam za ucho kosmyk włosów.
-Lubisz niespodzianki? - szepnął i się uśmiechnął.
-A kto nie lubi? - odparłam przechylając głowę na bok. Włosy spłynęły na lewe ramię odsłaniając mi szyję.
-Nie mam pojęcia, nie znam nikogo takiego - podsunął się jeszcze bliżej. - Co robisz tu sama?
-Czekam na bogatego frajera, który zapłaci mi za seks - odparowałam bez zastanowienia.
-I jak ci idzie? - oczy mu zalśniły.
-Siedzisz tu - wyszczerzyłam zęby.
-Ile sobie liczysz? - oparł głowę na łokciu.
-Za cienki jesteś, robaczku - zacmokałam.
-Wyglądasz znajomo - zmarszczył czoło.
-Występuję w filmach dla dorosłych, to pewnie stąd - przygryzłam wargę.
-Możliwe, wiesz? - pokiwał głową. - Często tu bywasz?
-Pierwszy raz, dziś tu wysłał mnie mój alfons. Jutro mogę być wszędzie. Jeśli liczyłeś na szybki numerek to raczej cię rozczaruję, ale nie stać cię, już to mówiłam.
-A buziak ile kosztuje? - położył rękę na moim kolanie. Zerknęłam w dół i nawet nie drgnęłam.
-Dużo. Jak masz dobre auto możesz mi oddać kluczyki - sięgnęłam do jego kieszeni i błyskawicznie wyjęłam klucze. - BMW - zacmokałam. - Styknie - schowałam je w ręku.
-Cieszę się - przysunął się jeszcze bliżej. Serce zaczęło łomotać mi w piersi, a żołądku coś zawirowało. Zabawa zabawą, ale on tu był naprawdę! - Cmok czy mogę dłużej? - szepnął, a ja poczułam jego gorący oddech na swojej twarzy. Pachniał miętą, skąd on wie, że lubię miętę?!
-Zaryzykuj... - podrapałam go paznokciem po szyi.
-Lubię ryzyko - mruknął i nasze usta się złączyły... Zrobiło mi się cholernie gorąco, chłopak otoczył mnie ręką w pasie, a ja niewiele myśląc wsunęłam mu dłonie we włosy. Zanim zdążyłam dobrze się skupić na tym co wyprawiam... Jego język zaczął wyjątkowy taniec z moim... Odleciałam! Straciłam poczucie czasu, miejsca i w ogóle! Gorąca dłoń błądziła po moich plecach, mój mózg wziął sobie wolne, otrzeźwił mnie dopiero ogień, który wybuchł w moim podbrzuszu.
Odsunęłam od siebie absztyfikanta, ale nie wyszłam z roli. Najgorsze jest to, że wszystkie moje żartobliwe tekściki, które nigdy nie miały dla mnie większego znaczenia teraz zaczęły być całkiem prawdziwe. Miałam ochotę przespać się z tym kolesiem! Tu, w kiblu, samochodzie, gdziekolwiek!
-Samochód jest mój - powiedziałam i zanim zdążył zareagować zeskoczyłam ze stołka, dotarłam do swojego stolika, chwyciłam Ozila za rękę i wyszliśmy.
-Unice, dobrze się czujesz? - zmartwił się, gdy wsiadałam do jego auta. - Masz wypieki jakbyś miała gorączkę - zatroskał się.
-Nie - skłamałam i mocniej zacisnęłam uda. Na samą myśl o tamtym chłopaku nogi robiły mi się jak z waty. - Nie - powtórzyłam patrząc na kluczyki w ręku. BMW.



Morata się dziś nie pojawił, ale za to był Vazquez. Mam nadzieję, że się podobało ;) Mam już napisanych 9 notek ;) idę jak burza! Dawno tak świetnie mi się nie pisało!
Nowe odcinki co PIĄTEK! w godzinach popołudniowo-wieczornych ;)
Pod nagłówkiem znajdziecie odpowiednie odnośniki, jak już mówiłam o nowościach informuję na twitterze i gg.
Mam jeszcze małą informację dotyczącą opowiadania. Pierwotnie Unice miała być bohaterką historii, którą miałam tworzyć z Moniiką. Przemyślałam jednak sprawę i doszłam do wniosku, że nijak nie komponuje mi się tu Villa i bardzo ciężko byłoby pogodzić wątek madrycki i wątek barceloński czasowo.
Obecnie z Moniiką piszę tylko jedno opowiadanie -> http://amor-capricho.blogspot.com/ 

A tu coś na odprężenie ;) Kocham ich!


6 komentarzy:

  1. Cieszę się, że zaczęłaś nowe opowiadanie :) Pierwsze spotkanie Vazqueza i Unice było zaskakujące, od początku ich znajomości coś zaczęło się dziać. Nie mogę się doczekać co będzie dalej ;p Życzę weny na dalsze rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że to Alvaro! Nie ma co, ciągnie ich ku sobie. Zobaczymy co na to Morata.

    OdpowiedzUsuń
  3. Młahahahahaha :D Jak jej się uda jak z waty robią, to trzeba szepnąć Karimowi na ucho, żeby next time jak ją zostawi, związał jej nogi :D Ok wredne to ... sory. Ale ja Unice i tak lubię, trochę szkoda że nie było Moraciątka, ale może w następny piątek się pojawi. Vazquez sio sio! A poszedł! Prawdziwy Alvaro jest jeden, czysto hiszpański! :D

    Odnośnie filmu : " ... uuu, po trawce, ale któż to jest? ... Niemcy brak zaskoczenia ..." hahahahahahahaha!!! Poległam :D A tak btw. Morata musi mieć mięśnie ze stali, że nic a nic go nie ruszało :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem jak ty to robisz,ale każdy twój rozdział jest świetny i czytając twoje blogi mam mobilizację do pisania ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. podoba mi się ten rozdział, a opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie. Unice to żywiołowa dziewczyna, która kieruje się w życiu spełnianiem swoich zachcianek. podoba mi się ta postać. nie zaskoczyła mnie postać Alvaro! spodziewałam się szalonego chłopaka, a on jest taki ułożony. przeciwieństwo panny Torres! czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest Vazquez nic mi więcej do szczęścia nie jest potrzebne ;D

    OdpowiedzUsuń