Vazquez stał w progu i patrzył na nas z takim dziwnym błyskiem w oku. Satysfakcja, że wreszcie się dowiedziałem?
Miałem wrażenie, że się przesłyszałem, ale ciało Unice zaczęło wiotczeć, więc jednak nic mi się nie przyśniło.
Powoli analizowałem co powiedział Katalończyk.
"Całowałem się z twoją dziewczyną... I to nie raz."
Jego słowa obijały mi się w głowie niczym piłeczka do tenisa.
Miałem odpowiedź na dziwne zachowanie Unice. Kręciła, kombinowała, ale nie wiedziałem, nawet nie podejrzewałem, że wywinęła AŻ taki numer. Spodziewałem się wielu rzeczy, opcji do wyboru miałem mnóstwo. Tylko nie to...
Krew szybciej zaczęła krążyć z moich żyłach, mięśnie mi się napięły.
Zabiję tego skurwiela!
-Unice? - szepnąłem i uniosłem jej brodę, żeby patrzyła mi w oczy. - Czy to prawda?
W sumie nie musiałem pytać i nie musiałem czekać na odpowiedź, bo znałem ją doskonale.
Zaczęła płakać. Normalnie bym ją przytulił, pocałował i obiecał, że wszystko będzie dobrze. Nie, teraz nie będzie dobrze.
-OK - pokiwałem głową i ją puściłem. - OK - ruszyłem do drzwi. Miałem zamiar stąd wyjść, złapać chłopaków i się napić. Najebać się jak szmata i zapomnieć.
Jednak w połowie drogi uświadomiłem sobie, że Unice nie odwaliłaby czegoś takiego sama z siebie. Potrzebowała pomocy. Drugiej pary ust, ale też niezłego daru do podrywania. Tylu gwiazdom się nie udało jej złapać, a taki Katalończyk...
Bez namysłu chwyciłem Vazqueza za fraki i uderzyłem w twarz, aż cały zalał się krwią, bo celnie trafiłem w nos. Nie usłyszałem za sobą pisku czy jakiegokolwiek dźwięku wydanego przez Unice. Nie było jej go szkoda...
-Ostrzegałem, ale myślę, że w końcu dotarło i zrozumiesz czyją dziewczyną jest Unice - warknąłem do kolesia i wyszedłem.
Szybkim krokiem udałem się pod dom Unice, wsiadłem do auta i odjechałem.
Nie chciałem wybuchać przed Unice, nieważne co zrobiła. Przecież ją kocham! Cztery lata to nie jakiś pikuś! Wiem o niej wszystko, wiem co lubi, czego nie! Co mówi przez sen, jak uroczo wygląda, gdy budzi się rano. Jak lśnią jej oczy, gdy ogląda mecz...
Mam to wszystko zaprzepaścić, bo popełniła błąd? Tłumaczę ją... Bez sensu. Zdradziła mnie i nawet nie miała zamiaru o tym powiedzieć!
Zatrzymałem samochód przed domem Nacho i wszedłem do środka. Jese, Alex i Derik grali w coś na konsoli, a Nacho siedział na kanapie i czytał gazetę.
-Nie miałeś być u Unice? - mruknął, gdy usiadłem obok.
-Zdradziła mnie - szepnąłem.
-Czegoś jej widocznie brakowało - odezwał się Jese, który w wywalonym jęzorem próbował zmusić samochód Alexa do wylądowania na bandzie.
-Ostatnio nam nie szło, ale to nie powód, żeby od razu lecieć do Vazqueza! - warknąłem.
-Alvaro Vazqueza? - upewnił się Nacho.
-Lubi Alvarów - roześmiał się Derik i przybił z Alexem 'piątkę', bo to samochód Jese wylądował poza torem.
-Co teraz? - spytał Jese. - Wybaczysz czy kopniesz w dupę? Jak kopniesz to ja się zgłaszam na pocieszyciela - odłożył pada i spojrzał na mnie uważnie.
-Czyjego pocieszyciela? - dociekał Alex.
-Uni... - zaczął Jese, ale widząc miny przyjaciół momentalnie zmienił front. - Oczywiście Moraty! Mojego skarbeczka! - przytulił się do mojego kolana. Byłem tak wyczerpany, że mógł mnie nawet lizać po stopach i bym nie zareagował.
-Podstawowe pytanie: kochasz ją? - Nacho wpatrywał się we mnie uważnie.
-Tak - odpowiedziałem bez wahania.
-Wybaczysz jej? - dołączył Alex.
-Nie wiem. Jak ona mogła?! - jęknąłem.
-To baba, one nie myślą - pokręcił głową Jese.
W kieszeni zaczął wibrować mi telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Oprócz mnóstwa wiadomości i nieodebranych połączeń od Unice pojawił się sms od Benzemy.
BENZ: Żyjesz, młody?
Zastanowiłem się zanim odpisałem.
Przecież Benzema jest w ścisłej czołówce przyjaciół Unice. Stoi na podium tuż obok Mesuta, ciut niżej jest Callejon i Sarabia, a dalej Ramos z Ronaldo.
ALLY: Żyję.
BENZ: Uff :P myślałem, że się kopytami nakryłeś. Mocny cios dałeś?
ALLY: Zalał się krwią.
Uśmiechnąłem się na wspomnienie zakrwawionego Vazqueza i ulgi jaka mnie ogarnęła, gdy mu dowaliłem.
BENZ: Brawo, ziom! Klasa! Otarte łapy?
Spojrzałem na prawą dłoń i ze zdziwieniem zaobserwowałem, że skóra na kostkach jest zaczerwieniona i jak na zawołanie zaczęło mnie to piec.
ALLY: Trochę.
BENZ: Włóż w lód. Stary, jesteś klasa ziomal! Hala Madrid!
ALLY: Wiedziałeś?
BENZ: Nie powiem nic bez adwokata.
ALLY: Wiedziałeś.
BENZ: No, człowieku, Unice to mój kumpel. Miałem ją wystawić? Chciałbyś, żeby ciebie ktoś wystawił?
ALLY: Mogłeś mi dać jakiś znak!
BENZ: A po co jak sam wiedziałeś, że coś odjebała? Dogadaj się z nią, zdrowo wydymaj i w mig zapomni o innych!
Karim i jego złote rady. Wolę nie wiedzieć jakbym skończył, gdybym zaczął je stosować.
ALLY: Pomyślę nad tym.
-Co zrobisz? - dociekał Jese, który stracił pada na rzecz Nacho.
-Nie wiem - wzruszyłem ramionami. Ciśnienie ze mnie nieco zeszło, ale nie odjęło mi pamięci.
-Wybacz jej w akcie swojej miłości przeleć kilka razy, zobaczysz, że Vazquez przestanie ją interesować! - zacmokał. Popatrzyłem na niego zaskoczony.
-Gadałeś z Benzemą?
-Nie, czemu? - wsadził sobie do ust chrupka. Taki jest właśnie Jese Rodriguez. Jego mózg nadaje tylko na kilku falach: piłka, laski, żarcie. Koniec. Więcej nic nie ma. Na nim będę mógł popatrzeć jak działają rady Karima.
Unice słucha mądrości Benzemy, ja Rodrigueza.
-Pojadę do siebie - wstałem. - Muszę pomyśleć - uścisnąłem każdemu dłoń i wyszedłem.
Mam sporo do myślenia, oj sporo.
Niech Was nie dziwi zachowanie Moraty. Jego życiem rządzi rozsądek, a nie emocje. Czasem tylko to drugie bierze górę nad pierwszym, ale to typowo męskie zachowania ;)