Obejrzałam z tatą, Israelem i Blanco jak nasza reprezentacja U-21 gromi U-21 Włochów i poszłam spać. Wcześniej pobiłam się z Israelem o ostatnią butelkę Pepsi... Norma.
Myślałam, a raczej łudziłam się, że środa będzie taka sama. Luzik i muchy w nosie. Mój błąd. Przeczucie Fernando, że w coś się wpakuję sprawdziło się rano, gdy pałaszowałam śniadanie.
Mari-Paz siedziała z mamą, popijała kawę i obgadywała swojego męża. Mama odwdzięczała się jej tym samym. Boże, czy ja kiedyś do nich dołączę?... Straszna perspektywa.
-Unice? - siostra zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem. - Gdzie się teraz wybierasz?
-Na uczelnię, a potem do Valdebebas. Mam jechać z Moratą do Callejona oglądać mecz - przekręciłam oczami i wskazałam na swój strój. Cała byłam narodowa! Dziś nasza reprezentacja gra z Paragwajem, trzeba wspierać swoich, nie?
-Fakt - mruknęła. - Israel wydzwania do mojego Caspara od rana - skrzywiła się.
-Też powinnaś wspierać młodszego brata! - fuknęłam i zerknęłam na telefon, który zawibrował.
ALLY ;*** : Ty! Ale jazda!
UNICE: Na "ty" to się tramwaj zatrzymuje.
ALLY ;*** : Nie możemy iść dziś do Callejona. Moja babcia ma imieniny ;/
UNICE: Przepraszam, ale co ja mam do imienin Twojej babci?
ALLY ;*** : Nie chcesz mi powiedzieć, że zostawisz mnie tam samego, co? Zjedzą mnie żywcem!
UNICE: Kto jak kto, ale ja wiem, że jesteś całkiem smaczny ;*
ALLY ;*** : To nie jest zabawne!
UNICE: Jest :) Wiesz jak dziś fajnie wyglądam? A ty chcesz mi odebrać przyjemność oglądania brata w akcji? :(
ALLY ;*** : Oglądałaś go w akcji przez całe Euro i to na żywo!
UNICE: O której?
ALLY ;*** : 19! KC!
UNICE: JCN!
ALLY ;*** : Co?
UNICE: Przyjedź po mnie po zajęciach.
ALLY ;*** : To nie jest ten skrót!
UNICE: Muszę zakładać coś elegantszego?
ALLY ;*** : Ja Ciebie Nie?! O nie! Policzymy się za to!
UNICE: Morata, gamoniu! Trampki czy balerinki?
ALLY ;*** : Szpilki, czarna sukienka i mała torebeczka.
UNICE: Wrrr...
ALLY ;*** : To zostaw na noc ;)
UNICE: Noc? A masz zamiar pobawić się z dmuchaną lalką? Wątpię, żeby ona warczała, pajacu.
-Morata - powiedziała Mari-Paz.
-Pajac - syknęłam pod nosem i czekałam na jego odpowiedź.
-Unice? - zachichotała nie wiadomo z czego mama.
-Szpilki? I co jeszcze? - furczałam sama do siebie.
-Jaśnie panienko, limuzyna czeka! - usłyszałam za sobą i aż podskoczyłam do góry. Oparty o drzwi kuchenne stał Ally.
-Gnida! - warknęłam.
-Oczywiście - pokiwał głową i puścił mi oczko.
-Nie jadę z tobą - założyłam ręce na piersi.
-Tak - pokiwał głową. Wziął z podłogi moją torbę, przewiesił ją przez ramię i po chwili trzymał mnie na rękach. - Tak, kociaku - szepnął mi do ucha.
-Mamo, on mnie bałamuci na twoich oczach - burknęłam.
-I pod moim dachem - westchnęła teatralnie. - Ally, jest twoja - machnęła ręką.
-Mamo! - oburzyłam się.
-Bierz i nie musisz oddawać - uśmiechnęła się Mari-Paz.
-Skandal, co za rodzina?! - krzyknęłam. - TATO! - zawyłam, gdy moja ostatnia deska ratunku wkroczyła do kuchni. - Morata mnie chce porwać!
-Oddam za darmo, więc to nie porwanie - zachichotał.
-Dziękuję, ale myślę, że zwrócę za jakiś czas - odpowiedział Ally. Spojrzałam na niego oburzona.
-Ja ci dam oddać! - syknęłam.
-Do widzenia! - roześmiał się i wyszedł. Zaniósł mnie do samochodu, posadził na miejscu pasażera, zapiął pasem i... wrócił do domu.
-Super! - sapnęłam.
Przyszedł po jakimś czasie z czarnym pokrowcem i jakąś reklamówką.
-Co tam masz? - zainteresowałam się.
-Twoje ciuchy na wieczór - położył to wszystko i usiadł za kierownicą.
-Jestem obrażona - zakomunikowałam i odwróciłam głowę w stronę okna.
-Unice! W tej chwili się uspokój - usiadł za kierownicą i ruszył. Patrzyłam na niego z boku jak prowadzi i aż mnie korciło, żeby go przytulić. Kochałam go najmocniej na świecie, ale czasem strzelałam bezsensownego focha, żeby potem go przeprosić i się połasić. Miał chłopak cierpliwość, nikt takiej nie miał. Benzema kiedyś w furii zamknął mnie w szafce w Valdebebas, a Marcelo chodził po ośrodku i rozpowiadał wszystkim, że pojechałam już do domu. Gdyby nie zmysł Ozila do naszych chorych akcji spędziłabym w owej szafce noc. Niestety, mój chłopak miał wtedy wyjazdowy mecz Castilli i nie posiada telepatycznych zdolności, żeby wpaść na to, że coś się ze mną dzieje.
-Przyjechać po zajęciach? - zatrzymał się pod Uniwersytetem i odpiął mi pas.
-Ally - przysunęłam się do niego i cmoknęłam go w policzek.
-Kiedyś gorzko tego wszystkiego pożałujesz - pokręcił głową.
-Tak, jak twoi synowie będą przyprawiać mnie o siwe włosy - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Dokładnie wtedy! - ujął mnie pod brodę i pocałował. - Będziesz mi płakać w rękaw, żebym coś im powiedział, a ja się nawet nie ruszę - dodał z satysfakcją.
-Wyślę ich do szkoły wojskowej - zmarszczyłam nos.
-Nie wyślesz, bo tam nie zostaną piłkarzami Realu - zachichotał i zdjął mi szali z szyi.
-Odwieziesz mnie po tej imprezie do domu?
-Nie.
-Twoja mam będzie wściekła - mruknęłam.
-Unice... - otoczył mnie ręką w pasie. - Kocham was obie, ale to ty dasz mi synów, nie? - pochylił głowę i zaczął całować moją szyję.
-Nie szarżuj, bo ona będzie się nimi zajmować - zaśmiałam się.
-Wolę, żeby o to zatroszczyła się twoja mama - spojrzał mi w oczy. - Jakby nie było, na drugie nazwisko będą mieć "Torres", a oboje wiemy na co stać Torresów.
-Coś sugerujesz, Morata? - syknęłam.
-Nic - wpił się w moje usta.
Wieczorem wbiłam się w czarną sukienkę, sandałki, płaszczyk i w ręku trzymałam torebeczkę. Przebrałam się u Moraty, ale potem okazało się, że muszę na chwilę skoczyć na Bernabeu i stąd ten płaszcz.
-Umrzemy - szepnął Ally, który ubrany był w czarny garnitur i białą koszulę.
-Wyglądasz zacnie - uśmiechnęłam się, a on przyklepał swoje niesforne włosy.
-Ally! Unice! - zapiszczała na nasz widok jego babcia i wycałowała najpierw jego, a potem mnie. - Kochanie, jak ty się ślicznie prezentujesz - poklepała go po policzku. - Złotko, czy ty schudłaś? - zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem. - Jak będziesz za chuda to będziesz miała problemy z zajściem w ciążę, wiesz? - zmartwiła się, a Morata drgnął jak rażony prądem.
-Ciążę? - szepnął.
-Och, pewnie, że nie teraz - machnęła ręką. - Ale tak myślę na zapas. Mam nadzieję, że zrobiliście jak kazałam i nie przynieśliście żadnego głupiego prezentu, co? - spojrzała groźnie na wnuka.
-A czekolada? - wyciągnął zza pleców ogromną tabliczkę.
-Jak ty mnie znasz. - Starsza pani zacmokała z uciechy. - Susana! - zawołała nagle. - Czemu ty to kroisz?! - popędziła do kuchni.
-Matko - sapnął i objął mnie w pasie.
-Ally, zjadłeś dziś śniadanie? - szepnęłam. - Bo jak nie to będziesz miał za słabą spermę i nie zajdę w ciążę - przekręciłam oczami. - Ale ja tak myślę na zapas - zachichotałam.
-Boki zrywać - skrzywił się.
-To kiedy będę ciocią? - spytała Marta i przytuliła mnie serdecznie.
-Nie prędko - mruknął Ally.
-Mały, co ty taki spięty jesteś? - szturchnęła go. - Jak mój siostrzeniec? - pogłaskała mnie po brzuchu. - Rośnie? - poruszyła zabawnie brwiami.
-Kopie jak szalony! - westchnęłam teatralnie. - Będzie miał na imię Alvaro Junior - dodałam.
-Cudownie! - zachwyciła się.
-Jesteście chore - syknął i poszedł do ojca. Roześmiałyśmy się wesoło i puściłyśmy oczko. Kocham ją.
Tęsknię za takim widokiem ;)
ale nie za włosami Mesuta...
Wybaczcie, że ostatnio prawie nic nie publikuje, ale mam ferie i jakoś nie mam ochoty na siedzenie przed komputerem. O wiele bardziej interesujące jest czytanie książek, gadanie z rodzinką czy wariowanie ze znajomymi ;)
Świetny rozdział! Ta babcia Ally’ego jest rewelacyjna! Trzeba przyznać, że bardzo troszczy się o matkę swoich prawnuków! Heh! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńOooo matko, odcinek świetny. A babcia Moraty... brak słow heheeh + kiedy w końcu pojawi się nowy odcinek o Tello i Bartrze ? ;c
OdpowiedzUsuńBabcia Moraty wymiata xD Żeby nie wykrakała i Unice nie zaszła w ciąże :D Chociaż w sumie, może to nie byłoby złe ^^
OdpowiedzUsuń