Opowiadanie o Królewskich dedykuję Królewskiej ;)

Tyśka, para Ti ;*

23. Słodkie ananasy.

Rano miałam urwanie głowy z tą przedmeczową konferencją prasową. Jednak bardzo lubiłam pracować dla klubu Real Madryt, a nie tylko telewizji RealMadridTV... Chociaż to prawie to samo.
Na mecz wygrałam się z Sarabią. Usiedliśmy na swoich stałych miejscach i kibicowaliśmy ile tchu! Opłaciło się oczywiście, bo spotkanie z Athleticem Bilbao wygraliśmy 5:1 i nawet Ally mógł pobiegać.
Po spotkaniu cichaczem wkradliśmy się do szatni. Pablo zaraz po przekroczeniu progu zakrył mi oczy.
-Naprawdę nie chcesz tego widzieć - szepnął i prowadził mnie wśród piłkarzy, butelek, ciuchów, papierków, i sama nie wiem czego jeszcze.
-Ally! - uśmiechnęłam się, gdy dotarłam w końcu do swojego chłopaka.
-Hej - przytulił mnie do siebie i pocałował w policzek. - Trener urwie wam głowy jak was zobaczy - zaśmiał się.
-Do szafek ich! - zawołał Callejon.
-Calleti - warknęłam.
-Kochaniutka - zacmokał Ronaldo i zmierzył mnie spojrzeniem od góry do dołu.
-O Boże! - zapiszczałam. - Cristiano Ronaldo! Podpiszesz mi się na cycku? - rozsunęłam bluzę i chciałam podnieść koszulkę, ale Morata w porę złapał mnie w pasie i przetransportował za siebie.
-Sorry, Cris - puścił mu oczko. - Ale ona ma już swojego bohatera.
-Mam? - udawałam zdziwienie.
-MNIE! - wydarł się na całą szatnię Benzema.
-Lecz się - popukałam się w czoło.
-Mnie - przedrzeźniał go Pepe.
-Może jednak złamiesz tradycje i pojedziesz ze mną i Sarabią? - szepnął Ally. - Jedziemy do Pablo, odprowadziłbym cię pod same drzwi, może został na noc? - kusił. - Sarabia mieszka przecież po przeciwnej stronie ulicy, grzechem byłoby nie skorzystać.
-Nie mogę - zrobiłam smutną minkę.
-Torres, Sarabia, żegnam - powiedział trener.
-Ups... - mruknęłam i szybko się ulotniliśmy.

BENZA: Czekaj na parkingu.
UNICE: Dasz prowadzić?
BEZNA: Dobrze się czujesz, ślimaku? :P
UNICE: Spadaj!


Usiedliśmy na ławce koło parkingu dla piłkarzy i zaczęliśmy opowiadać sobie głupie kawały.
-Może jednak do mnie? - spytał Morata. Sarabia tylko pokiwał głową.
-Do mnie? Jutro? Na obiad? - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Tak - pokiwał głową. - Bądź grzeczna - pochylił się i pocałował mnie w usta.
-Konsola, dziwki, seks i piwo! - śpiewał Benzema do sobie tylko znanej melodii.
-Unice? - Ally popatrzył na mnie uważnie.
-Karim? - zachichotałam. - Obiecuję - wstałam i pogłaskałam swoje ciacho po policzku.
-Do jutra - uśmiechnął się i odeszli z Pablo. Usadowiłam się z Benzą w jego Audi, a Mesut jechał tuż za nami. Zapowiada się kolejna noc spędzona na graniu na konsoli, piciu piwa i opowiadaniu niestworzonych historii.

 

W niedzielę czekałam na Moratę i, na jego szczęście, zjawił się punktualnie.
-Cześć - cmoknął mnie w policzek i opadł na łóżko. Zerknęłam na niego z boku, ale zakrył twarz dłońmi.
-Ally? - mruknęłam i usiadłam obok niego po turecku.
-Nacho prawił mi pół nocy jaka to jego dziewczyna jest wspaniała - jęknął. - Potem sterroryzował nas, żebyśmy poszli z nimi na spacer. W efekcie wróciłem do domu o piątej rano!
-I jak spacer z misską? - Położyłam się na nim i cmoknęłam go w szyję.
-Dobij mnie, dobij - sapnął, ale otoczył mnie rękami w pasie. - Wiesz...
-Dobrze się zastanów nim wypalisz z tekstem, że jestem ciężka - weszłam mu w słowo, a on się zaśmiał.
-Nie jesteś - przekręcił się na bok - Ale lubię być na górze - uśmiechnął się lubieżnie. - Co robiłaś wczoraj z chłopakami? - spytał i wsunął rękę pod moją bluzkę.
-Pieprzyłam się z Benzemą - odparowałam, a Morata w odpowiedzi jednym sprawnym ruchem rozpiął mi stanik. - Ally! - fuknęłam udając oburzenie.
-Tak - zachłannie wpił się w moje usta.
-Jesteś niewyżyty - burknęłam.
-Nienasycony - poprawił mnie i przeszedł na moją szyję.
-Moi rodzice jadą dziś wieczorem do jakiejś ciotki do Móstoles i wracają rano - wyszeptałam mu do ucha.
-Tak? - ucieszył się.
-Tak - wyciągnęłam rękę i wzięłam ze stolika talerz z pokrojonym ananasem.
-Unice - jęknął.
-Albo to zjesz albo fora ze dwora - warknęłam.
-Robię to tylko dla ciebie, wiesz? - przekręcił oczami i zajął się pochłanianiem owocu.
-Chyba dla siebie - wstałam z łóżka i poprawiłam ubranie.
-Dla ciebie, kociaku.
-Morata, to dla twojej przyjemności, nie mojej - wyprowadziłam go z błędu.
-Ale ty lubisz mi sprawiać przyjemność - stanął za mną i pocałował mnie w szyję, a ręce splótł na moim brzuchu.
-Bo cię lubię - uśmiechnęłam się słodko.
-Lubisz? - Odwrócił mnie twarzą do siebie.
-Lubię to i tak dużo - droczyłam się.
-Tak? - Pogłaskał mnie po policzku i chciał pocałować, ale nie zapomnijmy, gdzie ja mieszkam.
-Unice, Morata! Obiad! - załomotał do drzwi Israel. Fernando nie dojechał i kwitł w Londynie. Szkoda, że nie ma Benzemy, ucieszyłby się, że nie ma małych recydywistów.
-Zaczynam zbierać na mieszkanie - pokiwał głową Ally.
-A jeszcze nie zacząłeś?! Morata! Ja już zbieram od dwóch lat! - wyrwałam mu się i zeszłam na dół z szelmowskim uśmiechem.
-Zbieram! - wrzasnął za mną.

 

Wieczorem wyszłam z domu ciągnąc za sobą naburmuszonego Moratę.
-Mieliśmy zostać w domu? - burknął, gdy wyszliśmy na chodnik.
-Zostaniemy, kociaku, zostaniemy - przeszłam przez ulicę i udałam się do domu Pablo Sarabii, który od wielu lat mieszkał obok mnie. Jak przyjaźń to pełną gębą, nie?
Wparowaliśmy do środka i jak zwykle bez pukania wkroczyłam do jego pokoju.
-Pab... - urwałam w pół słowa i zamarłam z otwartą buzią.
-Cześć - uśmiechnął się do mnie Vazquez. Siedział sobie na łóżku Sarabii i razem z właścicielem grał na konsoli.
O fuck.
Zrobiłam błyskawiczny obrót o sto osiemdziesiąt stopni i spojrzałam na Moratę. Wpatrywał się w Vazqueza morderczym wzrokiem.
Chciałam uciekać, gdzie pieprz rośnie, ale co ja mu miałam powiedzieć? Ally, chodźmy stąd, bo się z nim całowałam i teraz go nie chcę oglądać?
Zabije mnie na miejscu!
W sumie zasłużyłam.
-Sorry, że przeszkodziliśmy, już wychodzimy - powiedział i otoczył mnie ręką w pasie.
-Nie, zostańcie - odezwał się Vazquez.
-Może zagracie z nami? - dodał Pablo i rzucił Moracie pada. Ten wykazał się niezwykłym refleksem i złapał go w locie.
-OK - skinął głową. Trzymając mnie za rękę usiadł na łóżku i posadził sobie na kolanach. W jego zachowaniu było tyle... wrogości? Sama nie wiem jak to nazwać, ale Ally nigdy się tak nie zachowywał. Owszem, siadałam mu na kolanach w towarzystwie naszych znajomych, ale dziś zrobił to tak władczo, jakby oznajmiał "moje, won!".
-Będę stąd widziała czy pojechali - szepnęłam mu na ucho. W odpowiedzi cmoknął mnie w policzek i zaczęli grać w jakąś strzelankę.
-Chodziliście razem do klasy? - spytał Vazquez.
-No! - zaśmiał się Pablo. - Chociaż Unice znam dłużej. Ally dołączył do nas w liceum.
-Badalona, jak ci idzie szukanie dziewczyny? - odezwał się Morata z taką ironią w głosie, że aż się przestraszyłam. Mój słodki i grzeczny Ally z ironią na ustach?!
-Dobrze. Wybrałem i teraz muszę tylko ją w sobie rozkochać - odparował Vazquez.
-Sarabia, nie masz w domu jakiś ananasów? - wtrąciłam szybko.
-Znowu mam to jeść? - jęknął Ally i spojrzał na mnie przerażeniem. Wrócił mu dawny ton wypowiedzi.
-To dla mnie - mruknęłam, a on w odpowiedzi puścił mi oczko.
-Pewnie mam - stwierdził Sarabia i wcisnął mi pada. - Zaraz wracam tylko ocal moje życia! - warknął i wyszedł.
-Ananas - Vazquez uśmiechnął się do mnie znacząco.
-Mam dość - szepnęłam w szyję swojego chłopaka. - Mam już serdecznie dość - objęłam go ramionami za szyję.
-Unice - wystraszył się i objął mnie obiema rękami. - Słońce? - pogłaskał mnie po głowie.
-Wiesz - wstałam szybko. - Pierdol się, Vazquez - warknęłam.
-Ale... - rozłożył ręce. - O co ci chodzi?
-Ally, idź po te cholerne ananasy - syknęłam przez zęby. - Poradzę sobie - dodałam. Podniósł się z wahaniem i wyszedł, ale drzwi za sobą nie zamknął.
-Alvarito - kucnęłam obok Katalończyka i powiedziałam bardzo cicho. - Kocham go, chcę, żeby był moim mężem i ojcem moich dzieci. Daj już spokój, dobra? Jest sensem mojego życia!
-Szkoda, że wcześniej o tym nie pamiętałaś - dodał szeptem.
-Nie chcesz we mnie wroga, Vazquez - mruknęłam, a groźba zawisła w powietrzu.
-Torres, a co ty możesz mi zrobić? Jak na razie to twój los jest w moich rękach, a raczej słowach - uśmiechnął się wrednie.
-Nigdy ci tego nie wybaczę - wyprostowałam się. - Nigdy. Alvarito, jeśli zależy ci na mnie chociaż troszkę to odpuść - poprosiłam. - Zostaw nas - odwróciłam się na pięcie i wyszłam.
-Pojechali już - zakomunikował mi Ally, gdy tylko weszłam do kuchni. Opierał się o szafkę i opychał ananasem.
-To dobrze - objęłam go rękami w pasie i położyłam głowę na piersi. - Dobrze - westchnęłam ciężko.
Chyba poradziłam sobie z Vazquezem.
-Morata? - usłyszałam za sobą. - Całowałem się z twoją dziewczyną... I to nie raz - wypalił Katalończyk. Poczułam jak mięśnie Moraty się napinają, a mnie robi się słabo.
O kurwa!



I się wydało! Kłamstwo ma krótkie nogi.
Gif da Wam do myślenia co będzie w następnym odcinku. Tyśka, zacieraj już rączki :D

7 komentarzy:

  1. Sdjhefvhjighowghofgi wydało się! Vazqueza to tylko w tyłek kopnąć! Tak tak zacieram ręce :D Ale na gifie zamiast na Alliego, to ja patrzę na Alexa bo on jest zajebisty w 'złości' :D A co do początku ... żeby oni tak dzisiaj po meczu mieli dobre humory ... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. cóż! kłamstwo ma krótkie nogi. niech tylko Morata będzie wyrozumiały dla swojej dziewczyny. Benzema!!! jego tok myślenia mnie rozwala! czekam na kolejny, bo końcówka wskazuje na to, że następny będzie bardzo interesujący!

    OdpowiedzUsuń
  3. oooooo japitole! czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  4. eeem, tak, już nie lubię Vazqueza, znaczy lubię, ale nie tu . Jeżeli można powiedzieć, że ktoś się słodko złości, to jest to właśnie Morata. Będzie ciekawie, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Głupi Vazquez :/ Ciekawa jestem, jak zareaguje na to Ally. Mam nadzieję, że da Unice szanse na wyjaśnienie wszystkiego...

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja na to długo czekałam ! ;D Wiedziałam, że Vazquez nie da spokoju i będzie musiał mieć ostatnie słowo.. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdziaaał ! ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Numerous individuals invest their whole day on acquiring likes and enhancing their facebook follower following yet they can not increase the list of individuals without additional help. buy facebook likes usa

    OdpowiedzUsuń