Opowiadanie o Królewskich dedykuję Królewskiej ;)

Tyśka, para Ti ;*

22. Głupi upór.

Następnego dnia miałam na sobie nowiutki dres Realu i siedziałam na trybunach jednego z boisk treningowych w Valdebebas. Notowałam swoje przemyślenia w zeszyciku i generalnie nie kontaktowałam co dzieje się wokoło. Myślałam o nowym materiale.
-Unice?! - krzyknął ktoś. Podniosłam głowę i spojrzałam na piłkarzy.
-Tak? - przetarłam oczy.
-Unice, czy my się przyjaźnimy? - spytał Benzema i położył sobie ręce na biodrach.
-Tak - pokiwałam głową.
-Wiesz, że przyjaciel jest jak stanik. Zawsze blisko i podtrzymuje jak trzeba. Mogę potrzymać? - wypalił, ja wszyscy wybuchli śmiechem.
-Stary, jeśli ktoś ma coś trzymać to wyłącznie ja - odpowiedział mu Morata i złapał go za szyję.
-Czemu ty? Nie za dobrze ci? - jęknął Karim i zaczęli się dusić.
-Farcik - zachichotał Ally.
Zeszłam do nich i stanęłam sobie obok Mourinho.
-Coś jesteś niewyraźna, Torres - mruknął. - Morata źle trzyma? - uśmiechnął się delikatnie.
-Mister - jęknęłam. - Bo się zaczerwienię!
-Tak, jasne - przytaknął. - Bo znamy się od wczoraj. Już ja wiem kiedy ty się robisz czerwona i na pewno nie z zażenowania - puścił mi oczko. - Tak mu dogadzasz, że bryka jak młody źrebak!
-Ma dwadzieścia lat, niby jak ma brykać? - spytałam.
-Varane ma dziewiętnaście i nie ma w nim takiego polotu jak w Moracie.
-A to moja wina, Mister? - założyłam ręce na piersi.
-A skąd mam wiedzieć czyja? Do łóżek wam zaglądam? - prychnął. - Stwierdzam co następuje, bałamucisz mi zawodnika.
-Przykro mi - przekręciłam oczami.
-Kto w niedziele ma pomeczowe wywiady? - zmienił temat.
-Nie wiem, ja dostałam obsługę konferencji prasowej.
-Dobrze - poklepał mnie po plecach. - Uważaj na niego - szepnął.
-Czemu? - uważnie spojrzałam na Moratę.
-Ally jest mi teraz bardzo potrzebny, nie mam napastników... - zamyślił się. - Poza tym nie będzie grał zawsze wtedy gdy zechce.
-Mister, doskonale wiem, że młodego zawodnika trzeba nauczyć pokory.
-Dobrze, Torres - uśmiechnął się do mnie.
-Soreczki - mruknęłam, bo mój telefon zawibrował.

SARABIA: Unice!!! ;*** ;)))
UNICE: Czego?
SARABIA: Kawusia? ;)))
UNICE: Kawusia.
SARABIA: U Ciebie??? :DD
UNICE: I co? Może mam po Ciebie jeszcze przyjechać na trening?!
SARABIA: Przyjaciółeczko, ziomeczku, słoneczko ;)))
UNICE: Zamów taksówkę.
SARABIA: Dawno się nie widzieliśmy!
UNICE: Ostatnio jak mnie upiłeś :P Równo tydzień temu!
SARABIA: To czekam ;)))
UNICE: Ale Ty stawiasz!
SARABIA: Ale przyjedź z Moratą, bo jeszcze nie jechałem jego nowym Audi ;)))
UNICE: Niemożliwe!



Po treningu pojechaliśmy po Sarabię. Niech mu będzie.
Siedziałam na miejscu pasażera i bębniłam palcami o siedzenie.
-Przestań - ziewnął Ally. Sarabia się spóźniał. Standard.
-Gdzie on jest? - jęknęłam i odpięłam pas.
-Nie wiem - wzruszył ramionami. Przysunęłam się do niego bliżej i cmoknęłam go w policzek. - A to za co? - uśmiechnął się.
-Jejku, już nie mogę cmoknąć swojego własnego chłopaka? - fuknęłam.
-Możesz - objął mnie w pasie i zaczął całować moją szyję. - Plany na wieczór?
-Będziemy się kochać jak szaleńcy! - zachichotałam.
-Kusząca propozycja. U mnie? - poruszył zabawnie brwiami.
-Oczywiście, a twoja mama będzie stała pod drzwiami monitorując sytuację licząc ile pchnięć wykonałeś i po ilu powinieneś się wycofać, żeby był bezpieczny seks - zironizowałam. - Czekaj... - mruknęłam i wyjęłam telefon z kieszeni.

RAMOS: Sraczku-robaczku, imprezka wieczorkiem?
UNICE: Grrr... Coś więcej? ;*

-Impreza z Ramosem? - jęknął Ally.
-Czemu nie? - wzruszyłam ramionami.

RAMOS: Jakiś klubik?

-Unice - skrzywił się mój książę.
-Wcale nie musisz iść.

UNICE: O której?
RAMOS: Będę u Cb o 20.
UNICE: Ok.


-Nie zgadzam się - syknął.
-Kochanie, albo ze mną idziesz albo nie. Decyzja należy wyłącznie do ciebie - wkurzyłam się.
-Bo ty pójdziesz, tak?
-Tak - usiadłam na swoim miejscu i zapięłam się pasem.
-Nie pójdziesz.
-Pójdę - powiedziałam z przekonaniem.
-Zobaczymy - prychnął.
-To zobaczymy.


Wieczorem ubrałam się w pożyczoną sukienkę od Mari-Paz i czekałam na Ramosa. Tato patrzył na mnie dziwnie. Nie dziwię się, miałam na nogach kremowe szpilki, które kupił mi Mesut.
-Kochanie, czekasz na Moratę? - spytał w końcu.
-Nie, na Ramosa - warknęłam.
-A Ally?
-W tej chwili ten osobnik może się bujać - burknęłam. Nagle drzwi wejściowe się otworzyły i stanął w nich oczywiście Morata. - Nie! - tupnęłam nogą.
-Nie? - zmierzył mnie spojrzeniem od góry do dołu. - Torres - syknął aż mi dreszcz przeszedł po plecach.
-Nie! - uciekłam do jadalni i stanęłam po przeciwnej stronie stołu niż on.
-Chodź tu w tej chwili - dopiero teraz zarejestrowałam fakt, że miał na sobie czarną marynarkę, niebieską koszulę i jeansy.
-Gdzie się wybierasz tak wystrojony? - spytałam.
-Na randkę - odpowiedział. Z wrażenia aż przystanęłam.
-Ty szujo jedna! Z kim?! - krzyknęłam. Wykorzystał tę chwilę nieuwagi i mnie złapał. Próbowałam się wyrwać, ale był dla mnie za silny.
-Z tobą - uśmiechnął się delikatnie, a ze mnie zeszła złość.
-Naprawdę? - zrobiłam słodką minkę.
-Naprawdę - pokiwał głową i mnie pocałował. - Odwołałem Ramosa, ok?
-Tak - przytuliłam się do niego kiwając głową. - Ale fajnie, idziemy na randkę! - ucieszyłam się.
-Chodź - roześmiał się i wziął mnie za rękę.
-Tato, wychodzę! - zakomunikowałam.
-Widzę - westchnął ciężko.


Wysiadłam z moratowego Audi i nie czekając na bruneta udałam się pod dom. Oparłam się plecami o ścianę i przygryzłam wargę. Zamknął samochód i poszedł do mnie. Oparł się ręką o drzwi i pochylił do mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie, a on zrobił to samo.
-Czuję się jak gówniara - szepnęłam.
-A ja tak jakbyś znowu była zakazanym owocem - odpowiedział.
-Zakazanym? - przyciągnęłam go bliżej za klapę marynarki. - Jak to? - potarłam swoim nosem o jego.
-Jak za każdym rogiem czaił się na mnie jakiś Torres. A to Nando otwierał mi drzwi, a to to twój tato czeka wieczorem na twój powrót, albo Israel niby przypadkiem wpada na nas w bramce zanim zdążymy się przywitać... - uśmiechnął się do wspomnień. Oczy błyszczały mu wesoło w świetle ulicznych latarni. Pod domem światło się nie świeciło. Zgasiłam je nim wyszłam i jak widać nikogo nie tknęło, żeby włączyć. Ale to dobrze, nikt nic nie widzi.
-Sam się kiedyś będziesz czaił, Morata - mruknęłam wodząc palcem po jego szyi.
-Planujemy córkę? - wyszczerzył zęby.
-Nawet nie pochwaliłeś mojej sukieneczki i bucików, więc co ja mam z tobą planować? - udałam, że się obrażam.
-Przepraszam, ale co mam chwalić? Gust Mesuta co do butów czy Mari-Paz w sprawie kiecki? - poruszył sugestywnie brwiami.
-To, że tak ślicznie wyglądam? - zrobiłam smutną minkę.
-Kociaczku, dla mnie zawsze wyglądasz najpiękniej - pocałował mnie. Objął mnie jedną ręką w pasie, a druga zawędrowała na mój pośladek. Zrobiło mi się strasznie gorąco i poczułam, że nogi zaczynają zmieniać się w watę. O tej hordzie motyli w brzuchu nie muszę wspominać, nie?
Niewinny pocałunek zmienił się w coś znacznie poważniejszego, a mnie powili zaczynało brakować powietrza i miałam ochotę na coś więcej.
Nagle światło na ganku się zapaliło.
-Wybaczcie, że wam przeszkadzam, ale chyba potrzebuje swojej sukienki - odezwał się głos Mari-Paz zza drzwi.
-Mogę ją zdjąć - zaoferował się Ally mając w oczach diabelskie błyski.
-Teraz jej potrzebujesz? - warknęłam. - Akurat, kurwa, teraz?! - zdenerwowałam się.
-Nie przeklinaj - upomniał mnie po raz miliardowy.
-Teraz to naprawdę czuję się jak siedemnastka - szepnęłam w jego usta.
-Ale wtedy nas pilnowano. Nie róbcie głupot! - naśladował głos Nando.
-A teraz mamy podróż w czasie - westchnęłam.
-Unice? - Mari-Paz zastukała w drzwi.
-Do jutra? - spytał, a ja pokiwałam głową. Cmoknął mnie w usta i ruszył do furtki.
-Ally? - zatrzymałam się z ręką na klamce.
-Tak? - odwrócił się.
-Kocham cię - puściłam mu oczko i weszłam do domu.



Kocham ich wszystkich ;) to już nie jest zwykła fascynacja przystojnymi piłkarzami, ja ich kocham i traktuję jak rodzinę! Są moi! 
HALA MADRID!

A co do notki... To moja ulubiona ;)

2 komentarze:

  1. Fajny rozdział. Unice ma fajnie z tym Moratą. To prawdziwy książę! Szkoda tylko, że ominęła ją imprezka u Ramosa. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Morata jest kochany, uroczy i słodki :D I niech już tak zostanie! ;)

    OdpowiedzUsuń