Opowiadanie o Królewskich dedykuję Królewskiej ;)

Tyśka, para Ti ;*

18. Uroczy Ally.

Unice zatrzymała samochód pod swoim domem i popatrzyła na mnie uważnie.
-Ally, czy ty jesteś w stanie dojechać do siebie? - spytała.
-Wolałbym nie być w stanie - pochyliłem się do niej i ją pocałowałem.
-Morata, uspokój się i popatrz na mnie! - ujęła moją twarz w dłonie. - Jak oceniasz swój stan upojenia alkoholowego?
-Słabo - westchnąłem. - Jakby był wyższy to spałabyś ze mną, a tak? Musze wracać do domu i wytłumaczyć się mamie, gdzie byłem jak mnie nie było.
-Masz - wcisnęła mi w dłoń kluczyki. - Uważaj na sobie i daj mi znać jak dojedziesz, dobrze?
-Jedź ze mną - jęknąłem.
-Oglądałam dziś Susanę przez kilka godzin. Nie dobijaj mnie - skrzywiła się.
-Kociaku - zamruczałem w jej szyję i odsunąłem bluzę. Moja ręka błyskawicznie znalazła się pod jej bluzką i...
-Te, Morata! - ktoś załomotał w szybę za mną. Odwróciłem się bardzo niechętnie i spojrzałem wprost na Israela Torresa. - Hajtnij się, młody. Same zyski. Zabierasz ją z domu, ja mam spokój, ty się bawisz ile chcesz - zachęcał.
-Won! - warknęła Unice.
-Ale to taka dobra propozycja! - zachwycał się Israel.
-Odwiozę cię! - zdecydowała błyskawicznie, włożyła kluczyki do stacyjki i ruszyła. - A potem ty odwieziesz mnie - pokiwała głową.
-I będziemy się tak wozić? - upewniłem się.
-A co? Wolisz dyskutować z tym lamusem?! Co on robi w środku nocy na ulicy, gdy w domu czeka żona i dzieci to wolę nie wiedzieć! - burknęła. - Znając życie zaraz opowie swoją ulubioną anegdotkę - skrzywiła się.
-Gdzie mało życia nie straciłem? - powiedziałem cicho.
-Dokładnie! A Morata to tak uciekał, że się we własne spodnie zaplątał i prawie zęby wybił - naśladowała brata, nie powiem, wyszło jej prawie idealnie.
-Mało zawału wtedy nie dostałem - zaśmiałem się.
-Ja prawie dostałam - uśmiechnęła się. - Boże, Ally... Ale to był wstyd - roześmiała się.
-Powinniśmy się cieszyć, że to był tylko Israel a nie twoi rodzice czy Nando - pokiwałem głową.
-Zachciało mi się seksu przed ślubem - westchnęła. - A teraz mam! - zacmokała. - Morata, powinnam być czyściutka do ślubu!
-A co to za różnica czy wezmę sobie ten twój wianuszek przed ślubem czy po? I tak będzie mój - wzruszyłem ramionami.
-A kto powiedział, że to ty będziesz moim ślubnym? - prychnęła.
-Zatrzymaj się - powiedziałem bardzo łagodnie. Zrobiła o co prosiłem i spojrzała na mnie zdumiona.
-Co? - rozejrzała się.
-Zapowiadam ci, Torres, nie po raz pierwszy już, że zostaniesz moja żoną - wpiłem się w jej usta.
-Uwielbiam twoje deklaracje, Ally - roześmiała się i ruszyła.
-Pojechałbym na wakacje - rozmarzyłem się. - Plaża, słońce, woda, ty nago - wyszczerzyłem zęby.
-Boże, Morata. Jeszcze jesteś zawiany! - sapnęła.
-Susana powie, że to twoja wina, Torres.
-Bo ja ci do gardła wlewałam! - fuknęła i zatrzymała się pod moim domem. Wpadła do środka i od razu udała się do kuchni. -To nie moja wina! - rzuciła na stół kluczyki. Stanąłem za nią opierając się o futrynę. Mama odłożyła książkę i najpierw popatrzyła na nią, potem na mnie.
-Ally, w tej chwili na górę - powiedziała spokojnie i wstała. - Dziękuję, że go przywiozłaś, Unice.
-Przecież dostałabym zawału jakby miał jechać sam - szepnęła.
-Chodź - wziąłem ją za rękę. - Benzema albo inny ktoś odwiezie cię do domu.
Mama przekręciła oczami i poszła do salonu, gdzie siedział tato.
-Dostaniesz za to, Morata - wysyczała Unice, ale poszła za mną. W pokoju zrzuciłem z siebie bluzę i wpakowałem się na łóżko.
-Chodź do mnie! - wyciągnąłem ręce. Burknęła coś pod nosem, ale przytuliła się do mnie. - Zostań u mnie na noc.
-Nie ma mowy. Nie będę potem patrzeć na skrzywioną Susanę - cmoknęła mnie w szyję. - Ty chodź do mnie.
-Nie mogę, muszę rano być na siłowni.
-Morata - popatrzyła na mnie z litością. - Wkręciłeś matkę, mnie też prawie. Przeszło ci, oszukańcu! - zaczęła mnie okładać pięściami i usiadła mi na brzuchu.
-No, może i mi przeszło - roześmiałem się i załapałem ją za nadgarstki. - Unice? - spoważniałem.
-Czego, oszukańcu? - burknęła.
-Kocham cię - uśmiechnąłem się.
-Ja ciebie też - pochyliła się i mnie pocałowała.
-Strzelę Vazquezowi w pysk jak jeszcze raz zobaczę go gdzieś koło ciebie - wyszeptałem w jej usta.
-Jaki groźny - zachichotała.
-Dobra, dam mu najpierw ostrzeżenie - zgodziłem się łaskawie. - Poza tym... - przekręciłem się, że teraz to ona leżała pode mną. - Czuję, że masz coś na sumieniu.
-Nie - odwróciła wzrok.
-Unice? - zmusiłem ją by popatrzyła na mnie.
-Ally, proszę cię - jęknęła. - To nic ważnego - objęła mnie ramionami za szyję. - Jakby to dla mnie coś znaczyło to byś wiedział.
-Ale się tym martwisz!
-Wcale nie - wpiła się w moje usta.
-Kto tu jest oszukańcem, co? - zacząłem ją łaskotać.
-Morata - zamarła nagle i zerknęła na moje kończyny. - Nie ogoliłeś nóg!
-Wiesz jak to zabrzmiało? - roześmiałem się.
-Wiem jak, ale najgorsze jest to, że łydy masz włochate niczym yeti a uda masz gładkie jak szklanka! - fuknęła.
-Pokazać? - poruszyłem zabawnie brwiami.
-Tylko powiedź, że mam racje - jęknęła.
-No, masz - pokiwałem głową. - Łydki mam w getrach, a uda widać, nie? Po prostu dbam o to, żeby nikt nie powiedział, że masz kudłatego chłopaka! Co jesteś taka markotna? - pogilgotałem ją pod brodą. - Rano byłaś jakaś bardziej radosna.
-Dostałam okresu - skrzywiła się.
-To chyba dobrze, co? - zmarszczyłem czoło.
-Dobrze i źle. Dobrze, bo nie umoczyliśmy...
-Mówisz jak Jese - przewróciłem oczami.
-Chyba jak Benzema, bo Jese zaczyna się do niego upodabniać.
-Dobrze, bo nie wpadliśmy, a źle, bo... - kontynuowałem jej myśl.
-Bo ze mnie leci. Co miesiąc jestem w stanie agonalnym. Faszeruje się prochami, zmieniam podpaski albo tampony - westchnęła.
-Kiedyś będziesz mieć spokój na dziewięć miesięcy - pogłaskałem ją po policzku.
-Mało to pocieszające, bo potem urodzi się wrzeszczący Morata i też będzie mnie gryzł po cyckach i chciał ciągle mojej uwagi - skrzywiła się.
-Będę ci pomagał jak się podzieli i będziemy gryźć razem - zaśmiałem się.
-Ally - wtuliła się we mnie.
-Co, kociaku?
-Dobrze mi z tobą, najlepiej...
-Mnie z tobą też, mała - pocałowałem ją w czoło.
-Zabije nasze własne dzieci jak nauczysz ich alergii na FC Barcelonę. Ostrzegam - syknęła. - Wystarczy, że mój pies jest anty.
-Marzy mi się, że nasi synowie będą stawać w swojej obronie jak Nacho staje w Alexa - rozmarzyłem się. - Będą obijać mordę jeden za drugiego.
-Ally! - jęknęła.
-Żartowałem - powiedziałem uspokajająco i pocałowałem ją w usta. Nie żartowałem. Mam nadzieje, że moje dzieci rozwalą Barcę w pył.




Pokażmy, kto jest najlepszy! Kto tu jest KRÓLEM!


4 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział, w którym Unice i Morata nie szczędzą sobie czułości. Widać, że są w sobie zakochani. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. VINGA!! kiedy kolejny na amor-capricho ? nie potrafię się doczekać co będzie z Bartrą i jednorazówką, a także z Lorą i Tello.
    Unice i Morata czułością nie grzeszą.

    OdpowiedzUsuń
  3. HAHAHAHAHAHAHAHA ISRAEL!!! :D Ledwo zaczęłam czytać, a Ci już zaczynają! "nasi synowie będą stawać w swojej obronie jak Nacho staje w Alexa" awwwwwwwwwwwwwwww! Kocham jak w Nach0 budzi się agresja, kiedy ktoś szarpnie na boisku Alexa *_*


    KRÓL JEST JEDEN! JEST NIM CRISTIANO RONALDO!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ally jest kochany i słodki xD Ale i tak najbardziej zabił mnie gif xD <3

    OdpowiedzUsuń