-Cześć - przytuliłam się do niego, ale zamiast dostać soczystego buziaka mój braciszek zlustrował mnie spojrzeniem od góry do dołu. Miałam na sobie niebieskie adidasy, czarne dresy... koszulkę Moraty z długimi rękawami i jego granatową bluzę.
-Tak to ci nigdy nie przejdzie - wziął moją walizkę i ruszyliśmy do samochodu. Na smyczy prowadziłam Blanco. Nie wyobrażałam sobie zostawić go samego nawet pod doskonalą opieką rodziców!
-A skąd wiesz, że chcę, żeby mi przeszło? - szepnęłam i wsiadłam do auta. Zapięłam się pasem i westchnęłam cicho.
-Unice! - oburzył się.
-Torres, jak nie zamkniesz pyska to wysiadłam i nie będę z tobą mieszkać! - warknęłam.
-A niby z kim będziesz, co? - prychnął.
-Z Oriolem. Gadałam z nim wczoraj.
-Ty wiesz z kim on mieszka?! - zapowietrzył się.
-Wiem - pokiwałam. - Z Oscarem i Matą. Mają dla mnie pokój.
-Nie zgadzam się! - burknął.
-Nando, nie wkurwiaj mnie bo i tak od kilku dni chodzę jak bomba! - wysyczałam.
-Wahania nastrojów? Może jesteś w ciąży? Moracie się na koniec omsknęło! - fuknął. Policzyłam szybko w myślach.
-Nie ma opcji.
-Zabezpieczaliście się chociaż? - wystraszył się.
-Nie, liczyliśmy na to, że uda mu się wycofać. Liczyłam mu pchnięcia - zironizowałam, a on się uśmiechnął.
-Wraca moja sis - powiedział zadowolony.
Przywitałam się z maluchami, pogadałam chwilę z Olallą i z walizką w bagażniku nandowego samochodu udaliśmy się na Stamford Bridge - moje nowe miejsce pracy.
Podpisałam umowę. Kontrakt zobowiązywał mnie do płatnego, trzymiesięcznego stażu w ChelseaTV... Kwota była trzykrotnie wyższa niż ta, którą dostawałam od RealMadridTV i tam też byłam zatrudniona jako stażystka, bo studiowałam dziennie.
Po całej imprezce i zapoznaniu mnie z obowiązkami Fernando z kwaśną miną zawiózł mnie do mieszkania Oriola... Przepraszam, apartamentu.
Cztery sypialnie, ogromny salon, kuchnia, jadalnia, siłownia, sauna, sala kinowa. W dupach się poprzewracało od nadmiaru kasy.
-Lokum przeznaczone dla singli! - klasnął w dłonie Romeu.
-Dajemy tu czadu - dodał Juan, a Nando zmierzył go morderczym spojrzeniem. Postawił przy drzwiach moją walizkę i ogromną torbę z ciuchami do pracy.
-Dzwoń - cmoknął mnie w czoło i wyszedł.
-Jak tam? - zagadnął mnie Oscar. Spojrzałam na radosnego Brazylijczyka i wymusiłam uśmiech.
-Wybaczcie, ale muszę odpocząć - wepchnęłam swoje graty do swojego pokoju. - Zawołajcie mnie na kolację.
-Jaką kolację? - zdziwił się Romeu.
-Tą, którą idziesz robić na moje powitanie - posłałam mu całusa w powietrzu i zamknęłam za sobą drzwi.
Ściany były błękitne, meble miodowe, a łóżko granatowe. Blanco umościł się na jednej z poduszek i przymknął oczy. Zmęczył się podróżą, biedaczek.
Rozpakowałam się bardzo starannie i usiadłam na szerokim parapecie. Włączyłam laptopa i jęknęłam. Na tapecie znajdowało się zdjęcie Moraty w samych kąpielówkach. Rozkładał ramiona, a jego mina mówiła "wakacje, bejbe". Wakacje...
Szybko zmieniłam tapetę na logo Realu i zajęłam się przeglądaniem materiałów, które dostałam od nowego szefa. Muszę zabić myśli.
Morata wszedł do pokoju z różową płachtą matadora na ramieniu. Rzucił ją na fotel i usiadł obok mnie na łóżku.
-Pomacham tym jak Raul! - powiedział zadowolony i cmoknął mnie w policzek.
-Niby kiedy? Awansowaliście już do drugiej ligi, o pierwszej nie ma nawet mowy - zdziwiłam się. - Euro czy Mundial też nie wchodzą w grę. Gdzie chcesz tym machać?
-Jak ukatrupię Vazqueza to machnę nad jego ciałem - odparował. Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Przecież Vazquez się nie liczy...
-Ale ośmielił się wystartować do konkursu - warknął. - Torres, powiedziałem ci, że nie oddaję tak łatwo tego co moje. Prawda? - potarł nosem moje ramię.
-Nie, nie oddajesz. Wypierdalasz przez okno, Morata! - warknęłam.
-Unice - pchnął mnie na łóżko i zawisł nade mną. - Powiedz to - szepnął.
-Co? - mruknęłam.
-Powiedź.
-Kocham cię.
-A to - gwałtownie zsunął ze mnie dresy i odsunął bokserki ze sporej części podbrzusza. - To - przejechał palcem po tatuażu, gdzie literki układały się w jego imię. - Ma ci przypominać, że jestem pierwszym i ostatnim. Najprościej mówiąc: jedynym w tym miejscu. Tak? - wsunął mi swoją dłoń między uda. Moje ciało błyskawicznie wygięło się w łuk, a z ust wydobył się jęk.
-Tak - przygryzłam wargę.
-Jakbyś kiedyś miała wątpliwości Torres: wrócę po ciebie. Możesz wyjechać do Kalifornii czy Australii, ale ja i tak po ciebie przyjadę.
-To czemu jeszcze nie przyjeżdżasz? - objęłam go ramionami za szyję.
-Nie mogę - pocałował mnie delikatnie. - Kocham cię, kociaku.
-Zabierz mnie stąd - wpiłam się zachłannie w jego usta, a nasze języki się połączyły.
-Unice! Kolacja gotowa! - Oriol załomotał w drzwi. Wystraszona mocniej przytuliłam do piersi poduszkę.
Nadal siedziałam na parapecie opierając twarz o szybę. Nawet nie wiem kiedy położyłam laptopa na podłodze.
To wszystko to był tylko sen? Głupi sen?
Odwinęłam spodnie i przejechałam palcami po tatuażu.
On nie wróci. Jak powiedział, że to koniec to nic nie zrobię. Ally świat postrzega prosto. Czarne jest czarne, białe białe, a koniec to koniec.
A ja będę do końca życia sama, bo nikogo nie pokocham jak jego. Nikogo.
Wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni. Usiadłam przy stole i spojrzałam na chłopaka, który siedział naprzeciwko mnie.
Wytrzeszczyłam oczy i załapałam się za serce.
Ally!
Ally!
Ally!
Dopiero po chwili mój otumaniony bólem i tęsknotą rozum załapał, że to nie Morata, ale chłopak do niego podobny.
-Cześć, jestem Lucas - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Pikawa łomotała mi jak szalona. Jeszcze trochę to wyskoczyłaby mi gardłem.
-Unice - wysiliłam się na uśmiech.
-Nowa reporterka w ChelseaTV? Wiem, Oriol mi mówił. Opowiadał też, że znacie się od dziecka, bo jeździliście razem na obozy piłkarskie - nawijał. Zmierzyłam Romeu morderczym spojrzeniem. Opuściłam gadatliwego Callejona, wpadłam w łapska gadatliwego Oriola!
-Prywatnie siostra Fernando Torresa - dodałam. - Ale to pewnie już wiesz - przekręciłam oczami.
-I dziewczyna Alvaro Moraty - wypalił, a mnie zrobiło się zimno.
-Była - mruknęłam i wsadziłam sobie do ust kanapkę.
Dziś Nando. Tyle się zmienia, a ja nadal go kocham ;) Mój pierwszy piłkarz, a pierwszych razów ponoć się nie zapomina.
Bardzo ciekawy rozdział. Biedna Unice. Jakoś trudno wyobrazić sobie tak radosną dziewczynę w stanie totalnej rozsypki. Może nie było to tak widoczne, ale jej na serio zależało na Ally’m. Czyżby w opowiadaniu pojawił się Lucas Piazon? Mam nadzieję, że tak! Czekam na kolejny z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział :*
OdpowiedzUsuńuwielbiam :)
SZKODA, ŻE ON ZAPOMNIAŁ JAK SIĘ STRZELA, EH :(
OdpowiedzUsuńNIE BIJ :* :*
kolejny, kolejny! :)
OdpowiedzUsuńCudny Nando z dzieciakami <3 Kurde, niech Ally wsiada w samolot i ściąga ją z powrotem do Madrytu, i niech się pogodzą i niech będzie już dobrze ;)
OdpowiedzUsuńmój też pierwszy a mówią , że pierwszego razu się nie zapomina. Tyle się zmienił a ja nadal go kocham <3 :)
OdpowiedzUsuń