Opowiadanie o Królewskich dedykuję Królewskiej ;)

Tyśka, para Ti ;*

14. Niebezpieczna ugoda.

W sobotę postanowiłam skorzystać z okazji, że Valdebebas jest puste. Piłkarze z racji meczu w Walencji musieli się tam stawić wcześniej, żeby być wypoczętymi.
Miałam wisielczy humor, a bluza z radosnym SpangBobem tylko kontrastowała.
Zmieniłam buty i zaczęłam kopać piłkę.
Było mi źle. Czułam się strasznie rozbita. Może to moja pokuta za Vazqueza?
Gdy zaczął dzwonić mój telefon miałam przebłysk kobiecej intuicji, że coś się wydarzy.
Westchnęłam i odebrałam.
-Tak, Benza? - usiadłam na murawie.
~Dokładniej śródstopiem - powiedział. Rozejrzałam się i zobaczyłam go na ławce.
-Dzięki za radę - rozłączyłam się i podszedł do mnie. Rozsiadł się obok i uśmiechnął.
-Zacna bluza - pociągnął za rękaw. - Pożyczysz?
-Nie powinieneś ćwiczyć?
-Ile można? Dobra - położył się. - Jestem facetem, wytrzymam wszystko. Dawaj, ślimak - zamknął oczy. Zerknęłam na niego, ale skoro sam na to pozwolił...
-Wkurwia mnie! - warknęłam i wstałam. - Wkurwia, że ja pierdole! - zaczęłam robić wokół niego kółka. -Co on sobie myśli? Kocham go, kocham najmocniej na świecie! Chce być z nim do końca świata, ale niech pogra tak dalej to pożałuje! Poszedł sobie z Carlą! Jakąś głupią miss! Założę się, że nawet jej nie powiedział, że jestem jego dziewczyną, bo patrzyła na mnie jak na psa! Wiesz... - zatrzymałam się gwałtownie. - Muszę się odegrać! Podniosę mu ciśnienie i wtedy zobaczy, gnida jedna! - wyciągnęłam telefon z kieszeni i błyskawicznie wystukałam smsa.


UNICE: Przepraszam za tamto. Może mogłabym się jakoś zrehabilitować?


-Co chcesz zrobić? - uniósł się na łokciu.
-Patrz - usiadłam przy nim i pokazałam mu telefon. Właśnie przyszła odpowiedz.


VAZQUEZ: Może byś mogła ;) Kino?
UNICE: Przyjedź po mnie o 20.


-Mesut mnie zabije, zabije jak psa za to, że na to pozwoliłem - sapnął i zakrył twarz dłońmi.
-Powiem, że cię wykorzystałam i nie ogarnąłeś akcji, co?
-OK. Tak czy siak zwalę na ciebie.



Wieczorem (dzięki chłopakom) miałam się w co ubrać. To jest straszne, ale ja nie mam eleganckich ciuchów! Wszystko jest sportowe.
Wystrojona czekałam w salonie na mojego... kolegę?
-Ally pojechał do Walencji? - spytał tato, który oglądał spotkanie Espanyolu z Osasuaną. Oczywiście Espanyol przegrywał.
-Jeśli teraz przegrają to już strefa spadkowa - spojrzałam na telewizor i się przysiadłam.
-Real od Levante różni ile oczek?
-Trzy - odpowiedziałam i wstałam.
-Gdzie się wybierasz? - zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. - Morata i reszta twoich znajomych jest w Walencji.
-Benza został - mruknęłam wyglądając przez okno.
-Jakbyś czekała na Karima to nie byłabyś tak wystrojona. Wasze spotkania to dresy i konsola. Ewentualnie jakiś alkohol. Unice? - syknął a w głosie miał jakąś ostrzegawczą nutę.
-Idę ze znajomym do kina. Czy to jakaś zbrodnia?
-Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
-Tak, Ally jest w Walencji - westchnęłam. - Pokłóciliśmy się - przysiadłam obok niego. - Ostatnio nie robimy nic innego tylko się kłócimy i przepraszamy - szepnęłam.
-Każdy związek ma kryzysy - powiedział i zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Ale nie każdy z nich wychodzi - mruknęłam i szybko poszłam otworzyć.
-Unice! - krzyknął za mną, ale już wyszłam.
-Cześć - uśmiechnął sie Vazquez. - Co tak uciekasz? Goni cię ktoś?
-Nie, nie - pokręciłam głową. - To chodźmy do tego kina - udałam się do znanego mi już BMW i usadowiłam się na miejscu pasażera. Zapięłam pas i czekałam aż ruszy. Nie zapinanie pasów jest zabawne tylko z Moratą.
-Masz jakieś życzenia? - spytał, gdy mknęliśmy ulicami Madrytu. Kierowała nas oczywiście nawigacja. Ally nie potrzebował pomocy. Oboje doskonale znamy swoje miasto.
-Nowy Bond? Nie miałam czasu zobaczyć.
-Swietnie, bo ja też nie - puścił mi oczko. - Jest jakiś powód dla którego postanowiłaś się ze mną umowić?
-Mówiłam ci, że mam więcej wrogów niż palców. Nie potrzebuję kolejnego - wzruszyłam ramionami i poczułam jak telefon wibruje mi w torebce.


BENZA: Ozil jeszcze nie wie. Wyłączę telefon, Tobie radzę zrobić to samo, bo wiesz... Ma ten swój super zmysł, który wyczuwa, gdy coś zmajstrujemy.
UNICE: OK. Jutro u Cb czy u mnie oglądamy mecz?
BENZA: U mnie. Khedira przyjdzie.
UNICE: Do zoba.


Wyłączyłam telefon i schowałam. Karim pisał prawdę, Mesut miał taki dziwny dryg, że zawsze wiedział, gdy coś zrobiliśmy. A, że czas spędzony z Benzemą zaburza moje poczucie właściwego zachowania często dostajemy burę od Ozila, który wcale nie jest od nas lepszy! Tylko my go nie ochrzaniamy.
-Morata? - Vazquez wskazał na mój telefon.
-Benzema. Ally jest w Walencji z chłopakami. Dziś trener zagoni ich wcześniej spać, a tak naprawdę będą siedzieć u kogoś i grać na konsoli - westchnęłam.
-Doskonale znasz piłkarzy - zaśmiał się.
-Bo ci to akurat moi piłkarze - odwzajemniłam uśmiech. - Wychowałam się przy nich, przy niektórych, jak Iker, dorosłam.
-Ciekawe czy mnie ktoś tak zna w Espanyolu - zamyślił się.
-Bankowo - pokiwałam głową i wysiadłam z samochodu, bo właśnie dojechaliśmy pod kino.
Film okazał się fajny, a nie dobierający się do mnie Vazquez bardzo sympatyczny.
-Jesteś dziś bardzo grzeczny. Chcesz koleżeński bonus? - poruszyłam zabawnie brwiami.
-Pewnie! - oczy mu zalśniły.
-Zrobię ci prawdziwą wycieczkę po Madrycie, chcesz? - wyjęłam mu kluczyki z ręki. - Wsiadaj.
-Ale... - zaząkał się.
-Prowadziłam już owo autko, nic nie bój - usiadłam za kierownicą i ruszyłam w miasto. Moje miasto.


 

Pół godziny później byliśmy na Plaza de Santa Ana, jednym z moich ulubionych miejsc w Madrycie.
-To jest prawdziwy Madryt - szepnęłam. - Zabrałabym cię do jednej z najwspanialszych knajpek, ale miejscówka zarezerwowana przez Moratę - rozłożyłam ręce. - Czekolada! Stawiam - złapałam go za rękę i pociągnęłam do niewielkiego lokalu. Złożyłam zamówienie i usiedliśmy na zewnątrz.
-Pycha - zachwycił się pijąc z ogromnego kubka gorący płyn.
-Wiem - uśmiechnęłam się. - To jest moje miasto, kocham je równie mocno jak rodzinę i klub - upiłam łyk. - To takie hiszpańskie, klub i rodzina - zaśmiałam się.
-Masz jakieś sprecyzowane plany na przyszłość? Oprócz Moraty - dodał, a ja się roześmiałam.
-Morata nie jest moim sprecyzowanym planem, to raczej moje marzenie - uśmiechnęłam się delikatnie. - Plan mam jedynie taki, że chcę skończyć studia, pracować w RMTV, może przenieść się do czegoś większego, ale chciałabym nadal współpracować z Realem.
-Inne miasto nie wchodzi w grę?
-Nie myślę o tym, ale Fernando odkąd zamieszkał w Londynie proponuje mi Chelsea TV. Tylko to nie wchodzi w grę ze względu na pracę w Madrycie.
-Chciałabyś? - popatrzył mi w oczy.
-Alvarito - oparłam się o oparcie i spojrzałam do góry. - Wszystko w Anglii jest inne. Nawet na niebie nie ma moich ulubionych gwiazd - mruknęłam.
-Gwiazdy na boisku też są inne - zauważył.
-Te przede wszystkim - puściłam mu oczko. - Twój Madryt jest inny niż mój, ale kocham go nade wszystko - spojrzałam na zegarek, a on zrobił to samo.
-Śpieszysz się? - spytał. Dochodziła północ.
-Nie. Nikt mnie w domu nie wygląda. Nawet nie wiem kiedy dostałam tak ogromną swobodę - zachichotałam. - Od liceum robię co chcę i wracam kiedy chcę. Rodzice się nie martwią, że nie nocuję w domu. Zazwyczaj śpię u któregoś piłkarza, albo szlajam się z nimi po mieście. Napiłabym się piwa - zmieniłam temat.
-Chodź do mnie. Napijemy się, przenocujesz a jak dojdziemy do siebie to cię odwiozę - wypalił.
-Alvaro - roześmiałam się wesoło.
-Jak radzisz sobie z tym, że z Moratą mamy to samo imię?
-Bardziej Arbeloa mi się może mylić. To wychowanek, znam go od bardzo dawna i to on zawsze był Alvaro. Jak poznałam Moratę to zaczął egzystować jako Morata, a potem jak spojrzałam na niego inaczej zaczęłam mówić do niego Ally i tak zostało. Jako Alvaro Morata istnieje jedynie oficjalnie. A doskonale wiem, że do ciebie mówią Alvarito. Nie pytaj skąd wiem, jestem dziennikarką, nie? - wyszczerzyłam zęby.
-Sądziłem, że z powodu imienia będę drugim Alvaro, ale po Moracie, a nie Arbeloi - pokręcił głową.
-Moje królewskie skojarzenia nie są takie proste jak sądzisz - zachichotałam.
-To co z tym piwem? - pochylił się do mnie.
-Nic. Odwiozę się twoim samochodem do domu i nara - pomachałam mu kluczykami do BMW.
-Zawsze jesteś taka niemożliwa?
-Zawsze - zajrzałam do torebki, ale przypomniałam sobie, że musiałam wyłączyć telefon. Może Ally coś napisał?
-Teraz będziemy przyjaciółmi? - spytał.
-Nie, Alvarito. Na razie znajomymi. Moi przyjaciele to niewielka i niezwykle hermetyczna grupa. Wiesz - spojrzałam na zegarek. - Czas na mnie - wstałam.
-Już? - miał zawiedzioną minę.
-Już - pokiwałam głową.
-A spotkasz się ze mną jeszcze?
-Może, na razie jesteś wzorowym ziomem - ruszyłam ulicą.
-Dziękuję - cmoknął mnie w policzek.
-Wiesz co... - zatrzymałam się nagle. - Dzięki za super wypad - podałam mu kluczyki. - Do zoba - machnęłam na taksówkę.
-Unice! - zbaraniał. - Odwiozę cię!
-Do Benzemy? Sama trafię. Pa! - pomachałam mu i wsiadłam. Jakoś nie chciałam, żeby mnie odwoził. Gdy wrócę rano autem Karima, albo z Karimem tato nic nie powie. Uzna, że kolega z którym pojechałam wieczorem jest faktycznie tylko kolegą. Bo jest kolegą, którego kilka razy całowałam zdradzając tym samym własnego chłopaka. Fuck.




Lew <3
Popisał się na 1/4 CdR, więc ląduje na gifie :D

Mam nadzieję, że się nie gniewacie, że notki pojawiają się tak często? :P

4 komentarze:

  1. dodawaj jak najczęściej! :)

    jestem dumna z Vazqueza, że się tak grzecznie zachowywał. Ciągle to jemu kibicuje :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Gniewamy się???? Hahhahaha, my to tu skakamy ze szczęścia!! Każda kolejna notka jest jeszcze lepsza, dawaj mi tu kolejną :)
    Nasz Ally to się chyba troszkę zdenerwuje, ale niech i tak będzie. Nie tylko on będzie niesprawiedliwy dla Unice, niech też się pomęczy, chociaż wyczuwam kolejną kłótnię i chyba nie będzie wesoło. Ale nadal liczę na naszą parę Unice Ally :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejną równie szybko się pojawiającą notkę <3 :**

    http://zahipnotyzowanaja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. podoba mi się ten rozdział. Unica jest wredna! wie, jak wkurzyć swojego chłopaka. na szczęście nie popełniła żadnego głupstwa. też chciałabym mieć tak wspaniałego przyjaciela, jak Karim! czekam na kolejny z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kuuuuuuurde, dawaj następny a nie *o* opowiadanie wspaniałe, jak kazde z resztą

    OdpowiedzUsuń