-Pamiętaj co mi obiecałaś - mruknął.
-Pamiętam - westchnęłam. - Nie wiem tylko skąd ten pomysł.
-Moja mama cię widziała, narobiła rabanu, że mnie zdradzasz, bo nie byłaś z żadnym znanym jej piłkarzem - wyjaśnił. - Nie trudno było się domyślić, że to Vazquez.
-Ally... - szepnęłam i nagle nabrałam strasznej ochoty, żeby mu wszystko powiedzieć.
-Mam coś dla ciebie - zerwał się i wyciągnął coś z torby.
-Co to? - skrzywiłam się widząc biało-burą szmatę.
-Koszulka w której strzeliłem wczoraj gola. Przepraszam, że jest w takim stanie, ale masz przynajmniej pewność, że to oryginał - powiedział zadowolony. Wstałam i wzięłam ją do ręki.
-Dziękuję - szepnęłam i delikatnie go pocałowałam. - Ale wybacz, że nie zachowam jej w stanie nienaruszonym - wzruszyłam ramionami. Zgarnęłam wszystkie rzeczy z podłogi, biurka i fotela. - Wrzucę to do pralki - puściłam mu oczko i zeszłam na dół. Nastawiłam pranie i wróciłam do pokoju. Położyłam się obok niego i straciłam ochotę na szczerość. Dał mi koszulkę, w której strzelił pierwszego gola i to tak ważnego, a ja chcę mu wyskoczyć z czymś takim?
-Masz - podał mi telefon. Na wyświetlaczu pysznił się napis: "NANDO ;*". Tylko jego mi brakowało.
-Słucham? - burknęłam.
~ChelseaTV cie chce - zakomunikował na wstępie.
-Nando, ale ja nie mam zamiaru ruszać się z Madrytu. Dobrze o tym wiesz.
~Dają ci dwa razy więcej niż RealMadridTV.
-Nie chodzi o kwestie finansowe - zajęłam się oglądaniem swoich paznokci.
~Miałbym cię obok.
-Jakbyś nie poleciał do Liverpoolu to nadal byś miał. Nie będę zmieniać wszystkiego, żebyś ty miał mnie obok. Madryt to moje miasto, które kocham i są tu ludzie, który wypełniają moje życie - uśmiechnęłam się do Moraty, który uważnie przysłuchiwał się naszej wymianie zdań.
~Unice, czemu jesteś taka uparta? - warknął.
-Nando, o co ci chodzi? - westchnęłam. - Widujemy się prawie co tydzień.
~Moja braterska krew przeczuwa, że się w coś wpakujesz. Nie mów, że to bzdury, bo jak skasowałaś z Benzemą samochód to też mówiłem wcześniej, że się coś stanie!
-Brat, jest mi przykro. Najwyraźniej minąłeś się z powołaniem - zakpiłam. - Trzeba było zostać wróżką.
~Romeu jęczy, że mogłabyś pojechać z nimi na mecz towarzyski z Włochami. Reprezentacja U21.
-Wiem, gdzie gra Oriol - fuknęłam. - Pomyślę o tym, ale nic mu nie obiecuje.
~Pamiętaj o moim przeczuciu - ostrzegł.
-Lecz się - przekręciłam oczami i się rozłączyłam. - Ty też nic nie mów - syknęłam do bruneta, który tylko się roześmiał.
-Musisz mnie zawieźć do domu, tam się ogarnę i na mecz. Castilla gra - zrobił słodką minkę.
-Zamów taksówkę, namów kolegę, nie mam ochoty - westchnęłam teatralnie.
-Kociaku - zamruczał mi do ucha. - Pamiętaj o tym, że masz na sobie tylko koszulkę, a ja doskonale o tym wiem - szepnął, a przez ciało przeszedł mi dreszcz. - I dam ci Audi - dodał. Ten argument sprawił, że błyskawicznie wyskoczyłam z łóżka.
-Ubieraj się! - wyciągnęłam z szafy jakieś jego dresy. - Szybko!
-Jesteś niereformowalna - roześmiał się i wciągnął je na tyłek.
-Jakie jest prawdopodobieństwo, że spotkamy twoją mamę? - zawahałam się z ręką na bluzie.
-Ogromne - pokiwał głową.
Zawsze, gdy wchodziłam do domu Moraty podnosiło mi się ciśnienie. Zawsze.
-Cześć, Unice! - zawołał jego tato Alfonso, który w salonie na kanapie czytał gazetę.
-Witam, witam - ucałowałam go w dwa policzki. - Co tam? - zagadałam.
-Chyba tyle, że nas bohater dopiero wraca do domu - odezwał się mój najukochańszy głos. - Ciekawe gdzie się szlajałeś? - syknęła Susana Martin.
-Byłem u Unice - odpowiedział Ally i zaplątał sobie na szyi mój szalik. Nadal miał w czubie, co oczywiście nie mogło ujść uwadze jego mamusi.
-Piłeś! - warknęła.
-Świętowałem, mamo! - oburzył się.
-Alvaro, co ja mówiłam?! - wzięła się pod boki.
-Gdzie kluczyki do Audi? - olał ją i zaczął grzebać w szufladach komody w przedpokoju.
-Nie dostaniesz ich - założyła ręce na piersi.
-Mamusiu, mam kierowcę - wskazał na mnie.
-Nie możecie posiedzieć w domu? Obejrzeć filmu? Zjeść z nami obiadu? - spuściła nieco z tonu.
-Jest mecz Castilli - jęknął. - Mam swoje potrzeby! - zamachał łapami niczym wiatrak.
-Picie po meczach?! - warknęła. - A potem nocowanie nie wiadomo gdzie?
-Wiadomo, bo to logiczne, że taki duży chłopak potrzebuje dziewczyny - wtrąciłam.
-Masz jakieś problemy z moją wielkością? - wypalił Morata, a ja razem z jego ojcem wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem. Jak widać jego myśli dziś krążą wokół jednej kwestii.
-Ally! - oburzyła się Susana. Rzadko mówiła tak do swojego ukochanego syneczka. Zawsze to był Alvaro, a ja go zbałamuciłam i przechrzciłam inaczej! Szkoda tylko, że wszyscy mówią do niego Ally. Chociaż ostatnimi czasy zauważam, że częściej mówi po mojemu. - Najpierw weźmiesz prysznic, zjecie obiad i dopiero możecie jechać - zarządziła i ku podała mi kluczyki. - Pilnuj go! - warknęła i zniknęła w kuchni.
-Jak do psa - szepnęłam. - Nie dość, że noszę koszulki z twoim nazwiskiem niczym breloczki u psiej obroży to jeszcze to! - przekręciłam oczami.
Poszliśmy do pokoju Moraty, znaczy się poszłam tam sama, bo mój chłopak udał się do łazienki.
Usiadłam na łóżku i odpaliłam konsolę.
Nie przepadałam za Susaną, zresztą z wzajemnością. Jednak rozumiałam ją. Kierowała nią zwykła troska o jedynego syna. Nie była moją mamą, zahartowaną w bojach. Moje rodzeństwo dało jej nieźle w kość, ja jestem tylko potwierdzeniem, że każdy Torres to niezłe ziółko. U Moraty tak nie jest. Ally jest... spokojny. Brzmi to strasznie, ale taka prawda. Udowadniam, że przeciwieństwa się przyciągają. Mam nasrane pod kopułą, bardzo często nie myślę (przykładem może być Vazquez), a Ally łagodzi mój wariacki charakter i gorącą głowę. Są chwilę kiedy to on jest chodzącym wulkanem, ale zazwyczaj jednak rolę tej temperamentnej odgrywam ja.
Myślę, że z Susaną dogadam się... nigdy. Zawsze będzie coś co nie będzie jej odpowiadać. Zdarza się nam zgadzać, szczególnie, gdy Ally postanawia dać czasu (na szczęście rzadko) i obie się o niego martwimy.
Za to Alfonso... Człowiek złoto! Można z nim pogadać, pożartować. Zupełnie jak z Martą. Jest starsza od swojego brata, ale uśmiech nie schodzi z jej ślicznej buzi. Uwielbiam ją.
Na mecz tak na prawdę poszłam nie po to, żeby obejrzeć Castillę... Szczerze mówiąc oglądam ich bardzo często, przez pierwsze lata pracy w RealMadridTV (czyli od sezonu 2009/2010) biegałam właśnie za drugą drużyną. Do pierwszej przesunięto mnie dopiero od sezonu 2010/2011 (długo przed Moratą za co czasem miał focha).
Weszłam do studia komentatorskiego i ucałowałam kumpla.
-Unice! - ucieszył się i wskazał miejsce obok siebie. - Co sprowadza cię na stare śmieci?
-Ally chciał iść na mecz, więc przyszłam z nim - wskazałam mu na jednym z ekranów monitorujących co dzieje się na trybunach.
-I pewnie jest jeszcze ciut wczorajszy? - domyślił się.
-Ciut - zachichotałam. - Może pobawię się z tobą? - zerknęłam w jego notatki.
-Zapraszam - ucieszył się.
Po meczu, gdy Morata już wyhasał się z kolegami, pogadał z trenerem,narobił zdjęć z fanami i nadzwonił do mnie podczas spotkania (opowiadał mi jakieś głupoty, a ja się tak śmiałam, że nie byłam w stanie nic zrobić) usiadł obok mnie na trybunach. Spokojnie patrzyliśmy jak ekipa zaczyna ogarniać murawę, a ostatni kibice opuszczają stadion.
-Unice? - Ally położył mi rękę na kolanie. - Pojedziesz na zgrupowanie U21? - spytał.
-Nie, wolę zostać w Madrycie zwłaszcza, że niewiele osób jedzie na reprezentacje. Czemu nagle ci się przypomniało? - zainteresowałam się.
-Vazquez jedzie - powiedział cicho.
-Ally - złapałam go za rękę. - Obiecałam, że się z nim nie spotkam, tak? - spojrzałam mu w oczy. - Doskonale wiesz, że dotrzymuje słowa.
-Ty obiecałaś, ale on nie...
Ach, moje rozrabiaki ;D
O 12:00 czeka mnie meczyk z Getafe (mam nadzieję, że Vazquez zagra, po cichu liczę też na Sarabię), o 17:00 z Barceloną B (tyle ciach, tyle ciach!!!).
Dostałam na urodziny najnowszą książkę o Jose Mourinho... Stwierdzam, że jestem nie tylko madridistą, ale też mourinistą. Gdzie Mister tam i ja ;)
Dostałam też szalik Realu :D mało nie umarłam ze szczęścia, ponoć zrobiłam się czerwona i nie mogłam złapać oddechu jak po kilku mandarynkach (jestem uczulona), ale radość była.
Co do Moraty i Unice... Pocieszcie się tym szczęściem, pocieszcie, bo ja nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa hue, hue XD
Tylko pozazdrościć takich prezentów. Co do rozdziału to muszę przyznać, że jest super! Mam nadzieję, że przeczucie Torresa się nie spełni! Czekam na kolejny z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńAwwww miałaś urodziny *_* Wszystkiego Królewsko Los Blancowo Realowo Najlepszego :*:*:*:* A do moich jeszcze trochę :( Ale zarządziłam że mają się mi zżucić na koszulkę Dobra, ale może ja wrócę do rozdziału ... a więc! Mamuśka zapatrzona w synusia, ale nie dziwne bo mamusie zapatrzone w synków (mam jeden taki przypadek w domu, więc ja wiem co mówię ... really) ale niech się przyzwyczai do Unice bo Vazquez jej nie odbierze, bo ja na to nie pozwolę :D
OdpowiedzUsuń